Niezliczoną ilość razy w życiu miałam wrażenie, że tkwię w martwym punkcie. Niby mam różne opcje, ale stoję w miejscu i nie wiem, w jakim kierunku zrobić swój kolejny krok i czy w ogóle go robić.
Martwy punkt to przekonanie, że nie ma już wyjścia z sytuacji. Wiara w to, że cokolwiek zrobisz, to i tak nie zmieni wiele w twoim położeniu.
A z tego miejsca już krok do przekonania, po co w ogóle próbować, skoro tyle energii już zainwestowałam i wciąż czuje się tak samo.
Czasem przechodzisz przez trudne momenty w życiu i wszystko maluje się w czarnych barwach. Łatwo ulegamy wtedy pokusie potępiania samych siebie, przyklejania sobie etykietek typu ? Jestem beznadziejna, w życiu i tak nic mi nie wychodzi. W co ręce włożę to się rozpada?. Taki monolog wewnętrzny utwierdza Cię w przekonaniu, że jest w Tobie jakaś wada, rysa, która przekreśla wszystko co dobre. Moje klientki nie raz obawiały się, że chyba są przeklęte. Żadna z nas nie jest i nigdy nie była przeklęta.
Pokażę Ci teraz główną przyczynę poczucia, że jesteśmy w martwym punkcie i podam Ci kilka wskazówek, które warto w takiej sytuacji rozważyć.
Główną przyczyną zastygania w bezruchu jest silna potrzeba zmiany warunków, na które nie masz wpływu (min.myśli, intencje, zachowania innych). Jeśli chcesz zmienić zachowanie osoby, żebyś poczuła się lepiej, a ona nie poddaje się twoim staraniom, wskakujesz na karuzelę na której przechodzisz ze smutku do złości, frustracji i w końcu do bezradności. Jeśli stajesz na rzęsach, by mężczyzna Cię pokochał a on odmawia zaangażowania w relację znów walisz głową w mur, bo masz jedynie wpływ na to, co sama robisz a nie na to, jak zachowa się wobec Ciebie druga osoba.
Przyjrzyj się teraz swoim relacjom i zastanów się, kogo starasz się zmienić, albo komu starasz się pomóc wbrew jego woli?
Stań się świadoma, że twoje uczucia związane są z brakiem akceptacji sytuacji, taką jaka ona jest. Nie akceptujesz tego, że nie możesz wpłynąć na innych. Jeśli już wiesz, że nie możesz zmienić innych, ale wierzysz, że tylko wtedy poczujesz się lepiej, oddajesz im władzę nad swoim nastrojem. Okazuje się wtedy, że nie ma komu żyć twoim życiem, bo Ty jesteś zajęta życiem innych i ich motywami. Ile czasu w przeciągu dnia starasz się zmienić innych lub żyjesz ich życiem w swojej wyobraźni?
Myślisz sobie pewnie teraz ?Jak mogę zaakceptować to, co jest, skoro tak mnie to boli. To jest niesprawiedliwe, oni powinni?? Chcę żebyś zrozumiała, że akceptacja to nie to samo, co poddanie się lub rezygnacja. Jeśli chcesz poczuć się lepiej,ale nie akceptujesz swojego obecnego położenia i wciąż koncentrujesz się na tym, czego nie masz, czy możliwe jest żebyś poczuła się lepiej? Nie. Dopiero, gdy uznasz, że to co się dzieje ma prawo tak wyglądać, biorąc pod uwagę różne czynniki, ale sama na siłę nie zmienisz innych, będziesz mogła wyciągnąć się z tego kołowrotka.
Dlatego na sam początek proponuję Ci, byś przez tydzień zwracała się do siebie tymi słowami:
?Widzę, że teraz jestem w takim momencie życia, że zaangażowałam już wiele energii, by zmienić sytuację na siłę, ale to podejście wniosło tylko więcej frustracji. To, gdzie teraz jestem nie determinuje mojej przyszłości. Jest w porządku, że doświadczam różnych emocji. Starałam się jak mogłam, ale są sprawy na które nie mam wpływu i jak się na nich koncentruje czuję się źle. Niczego nie zmienię na siłę. Na szczęście mam wpływ na to, na czym będę koncentrowała swoją uwagę w tej właśnie chwili. Gdy myślę tylko o tym, czego nie chcę, problem ten zaczyna rządzić moim życiem. Jeśli naprawdę uznam, że moje życie to nie tylko ten problem, będę mogła wpłynąć na zmianę swojego samopoczucia. Nie muszę wszystkiego wiedzieć od razu. Pomimo, że ten problem jest w moim życiu i go widzę, mogę wybrać, że skoncentruję się na zadbaniu o swój nastrój. Mogę znaleźć to, co teraz jest dla mnie przyjemne. Dopiero, gdy odpuszczę sobie walkę i poczuję się lepiej niezależnie od okoliczności, będę wiedziała, co mam robić i będę działała w zgodzie ze sobą, bez naruszania wolności innych?.
Umów się sama ze sobą, że przynajmniej przez najbliższy tydzień, nie będziesz mówiła sobie o tym problemie. Dlaczego? Dlatego, że jak postrzegasz swoją sytuację jako horror i ciągle sobie o tym opowiadasz, nie rozwiązujesz problemu, tylko go pogłębiasz. Z doświadczenia wiem, że oddalenie się w myślach od problemu daje potrzebny dystans i dopiero wtedy możemy poczuć inspirację i działać z lekkością, bez niepotrzebnej szarpaniny.
W tym czasie pozwól sobie dostrzegać, co jeszcze Ciebie otacza.Nawet jeśli początkowo wydaje Ci się to błahe. Raz dziennie napisz sobie jedną rzecz, która świadczy o tym, że możesz czuć się dobrze, rzeczy które są sprawne pomimo, że wcześniej nie miało to dla Ciebie znaczenia. Możesz zacząć od dostrzeżenia, że masz wygodne buty, w których zawsze czujesz się komfortowo, że dostałaś wiadomość od przyjaciółki, która zawsze jest przy Tobie, że ktoś przepuścił Cię na przejściu…Dlaczego masz to robić? Ponieważ trenujesz swój umysł na wyszukiwaniu rozwiązań i przyjemności. Dzięki takiej postawie nabierzesz wewnętrznego przekonania, że potrafisz sobie poradzić niezależnie od okoliczności i że zawsze możesz znaleźć osobę, która Ciebie wesprze.
W jakich sytuacjach Ty czujesz, że jesteś w martwym punkcie?