Czemu bycie miłym, może stać się standardem przemocy?

 

Po czym poznasz, że jesteś w poważnych tarapatach?

Zaobserwujesz to, gdy druga osoba jest dla Ciebie miła, a Ty po krótkiej znajomości jesteś gotowa wskoczyć dla niej w ogień. Bycie miłym wystarczy, by Cię do innych przekonać.

Tak wiem, pytanie które pierwsze przychodzi na myśl ? Co jest ze mną nie w porządku??

Czy to naprawdę jest kwestia przyciągania?

Nie jest. Jest to kwestia programowania.

Skąd wiem? 

Wiem, bo od dziecka byłam programowana, że moje zdanie się nie liczy. Byłam programowana, że dzieci i ryby głosu nie mają, a jeśli już mają, to mogą zgodzić się z tym, co im się narzuca.

Program obejmował też przyzwyczajenie się do krzyku. W ten sposób wiedziałam, co rzekomo jest dobre, a co złe.

Nie wiedziałem wtedy jednego. Gdy przyzwyczaisz się do tego, że masz sprawiać innym przyjemność i w ten sposób masz oceniać siebie i swoje otoczenie, musisz mierzyć ludzi i siebie tylko jedną miarą.

Miara nazywa się ?czy jest im dobrze?. Ta jakże ?wysoka moralnie? skala zakłada, że masz przesrane od samego początku, bo twój standard w relacjach wszelakich równa się jeden.

A ta jedynka na skali to bycie miłym. Gdy ktoś okaże Ci drobną życzliwość, jest uśmiechnięty, a już nie daj Boże powie Ci komplement, oddajesz im klucze do swojego wnętrza i ślubujesz troskę na wieki.

Gdzie jest błąd w programowaniu?

Jeśli w relacjach zadajesz sobie tylko te dwa pytania ?czy ich zadowalam? Czy są mili wobec mnie??, to możesz dać się niepotrzebnie wykorzystać i do tego marnujesz czas na osoby, które i tak nigdy, by Cię nie polubiły.

Jakie jest rozwiązanie? Rozwiązanie jest proste i wymagające za jednym razem.

Wymaga minimum tygodnia, żeby sprawdzić na co się godzisz w relacjach i czy czujesz się z tym dobrze.

A potem kolejnego tygodnia, żeby wypisać sobie standardy w relacji, które wyznaczają Ci, kogo jesteś gotowa zaprosić do swojego życia.

No i oczywiście wymaga zastosowania ich w życiu…na co wiele z nas się nie godzi z lęku przed samotnością.

Kiedy nie mamy standardów stajemy się zbyt przychylne, zbyt tolerancyjne i zbyt wyrozumiałe- co w końcu wraca, by nas boleśnie ugryźć w tyłek.

Standardy są po to, by zaprosić do  życia właściwe dla Ciebie osoby, a nie każdego kto się nawinie.

Nie zrozum mnie źle, nie mówię tu o niektórych nierealistycznych standardach, na przykład, że musi zawsze być dla mnie dobry, ze wszystkim się zgadzać i nigdy nie podniesie na mnie głosu, nigdy się nie pokłócimy, zawsze mi odpisze na smsa i będziemy żyli długo i szczęśliwie. To nie są standardy, to oczekiwania ideału, który nie istnieje.

Mówię o normalnym zachowaniu, które często dajemy ukochanej osobie, ale zapominamy poprosić o nie dla siebie.

Te standardy będą różne w zależności od tego, co sobie cenisz w życiu.

Ja podam Ci jedynie kilka przykładów, które mogą Cię zainspirować do stworzenia własnej listy.

Jednym z moich standardów jest dopasowanie się w temacie trzech wartości, bez których nie wyobrażam sobie życia.

Jeśli jesteś osobą nastawioną na karierę zawodową, nie wyobrażasz sobie życia bez rozwijania swoich pasji, potrzebujesz takiego samego odpowiednika lub osoby, dla której to nie jest problemem. Jeśli lubisz spotykać się z rodziną co tydzień i nie możesz się doczekać, aby założyć własną, to dla partnera to też ma być wartością.

Kolejny mój standard brzmi ” Nie ma dla mnie znaczenia czy jesteś miły. Zwracam uwagę na to jak traktujesz innych, czy jesteś życzliwy, gdy ktoś się z Tobą nie zgadza. Patrzę na to czy potrafisz się przyznać do błędu i go naprawić i czy angażujesz się w rozwój relacji ze wzajemnością. (oczywiście ten sam standard mam wobec siebie)”.

Jeden z moich priorytetowych standardów obecnie, to bycie akceptowaną taką jaka jestem, czyli z tym, co jest dla mnie w życiu ważne. Nie chcę być z kimś, kto chce bym myślała inaczej i zmieniła swoje wartości. 

Jeśli nie jesteś osobą, która lubi imprezy a jesteś za to krytykowana i słyszysz, że nie potrafisz się bawić, to warto się zastanowić nad dopasowaniem w temacie życiowych priorytetów.

A to jest moja wisienka na torcie. To zdanie kieruję do siebie przynajmniej raz w tygodniu: 

?Aniu nie możesz włożyć całej swojej siły i energii, aby uszczęśliwić kogoś, kto nie robi tego samego. Relacje są budowane dla dwóch osób i wymagają takiego samego wysiłku od obu zaangażowanych stron. Masz prawo wybierać co jest dla Ciebie w życiu ważne. Pamiętaj, że dla właściwego człowieka będziesz więcej niż wystarczająca. Ty nie wymagasz od innych perfekcji, więc nie daj się wykorzystać tym, którzy chcą Cię zmienić i nie chcą się w życiu rozwijać”.

Pierwszym krokiem do ustalenia standardów relacji jest prawdziwe przekonanie, że jesteś kobietą, która traktuje innych z szacunkiem i określenie, że to samo wybierasz dla siebie. To nie jest ani egoistyczne ani nadmierne oczekiwanie. 

Jesteś warta wszelkich ustalonych standardów, a obniżenie ich oznacza , że wymagasz od siebie wiele, a od innych minimum. A to jest przemoc wobec siebie.

 

Teraz kolej na Ciebie. Co znajdzie się na twojej liście standardów?

 

Jak nie reagować na przemoc emocjonalną?

 

Mam wrażenie, że ten artykuł chciał się dzisiaj napisać. Może i śmiesznie to brzmi, ale parę miesięcy temu słuchając wykładów na youtube o fizyce kwantowej uderzyło mnie jedno zdanie ?Wszystko jest oddzielnym istnieniem?.

 

Okazało się, że pomysły, które mamy w głowie są też oddzielnymi istnieniami, które się z nami komunikują, byśmy łaskawie wprowadzili je w życie. Przyznam, że sprawia mi wiele radości patrzenie na to w ten sposób…ale Wisłowska do rzeczy.

 

Piszę o przemocy emocjonalnej, bo sama jej doświadczyłam wielokrotnie w życiu i wiem jak trudno jest chwilami mieć pełną świadomość, że osoba, którą kochasz wybiera stosować wobec Ciebie ten rodzaj przemocy.

 

Gdy ktoś podniesie na Ciebie rękę nie masz wątpliwości czym to jest. Jednak, gdy bliska Ci osoba mówi Ci coś negatywnego często i w miarę systematycznie, przeplatając to od czasu do czasu pozytywnymi zdaniami, możesz szybko mieć mętlik w głowie.

 

Gdy rodzic krzyczy na Ciebie i mówi Ci co masz robić, argumentując to miłością do Ciebie, bardzo łatwo jest się w tej sprzeczności pogubić.

 

Co w takim razie nam nie służy, gdy przemoc emocjonalna jest obecna w naszym życiu. 

Dostrzeganie w ludziach jedynie dobra.

 

W tym temacie byłam specjalistką. Chciałam wierzyć, że ludzie są dobrzy z natury i przede wszystkim mają dobre intencje. Niby nic groźnego, a jednak. Okazuje się, że zamykając się na widzenie złośliwości, osądzania, braku życzliwości, faktycznie stajemy się ślepi na jej przejawy.

 

Wciąż odczuwamy jej skutki i coś tam nam nie pasuje, ale znajdujemy tysiąc argumentów, by potwierdzić nasze pierwotne przekonanie, że wszyscy są z natury dobrzy.

 

Wszyscy mamy wolną wolę i rodzimy się z względnie podobnymi ustawieniami początkowymi. Jesteśmy tak samo zdolni do miłości, życzliwości i współczucia, a także jesteśmy zdolni do złośliwości, ignorancji czy stosowania przemocy. I to w każdej chwili życia od nas zależy, którą cechę będziemy wzmacniać i przejawiać.

 

Dlatego ciągłe tłumaczenie naszego otoczenia, że oni nie mieli nic złego na myśli, że to przez ich wychowanie, że mają zły nastrój lub inne jeszcze ciekawsze wymówki, służy jedynie wzmocnieniu naszej bezbronności.

 

Uwaga: Mowa tu o tłumaczeniu przemocy emocjonalnej, która jest nawykiem w relacji, a nie jest wynikiem krótkotrwałego stresu. Każdy z nas czasem bywa nieprzyjemny.

 

Dlatego jak masz ochotę pomyśl dziś nad pytaniem ? Czego nie pozwalam sobie wiedzieć o tej osobie, czego nie chce w niej widzieć?

Nie uczenie się o tym czym jest przemoc emocjonalna.

 

Gdy chorujemy i chcemy się pozbyć bólu szukamy wszelkich materiałów na temat dolegliwości, która nam zatruwa życie. Gdy ciało cierpi łatwiej nam się zmobilizować do pochłaniania książek, do szukania specjalistów i robienia wszystkiego, by sobie ulżyć.

 

W przypadku emocjonalnego bólu sprawa ma się zgoła inaczej. Nie dlatego, że on nam nie doskwiera, ale ze względu na wątpliwości, które w nas wzbudza.

 

Czy faktycznie to jest przemoc? A może to ze mną jest coś nie tak i oni chcą jedynie dobrze? Może się mylę i faktycznie wciąż robię coś źle? Przecież on jest dobrym człowiekiem. Chyba ja to źle odbieram…Tego typu monolog wewnętrzny sprawia, że nie szukamy pomocy.

 

Dlatego warto zwrócić się do siebie tymi słowami ?Mam wątpliwości, bo nie znam wszystkich odpowiedzi. Ale jestem zdeterminowana, żeby odkryć, czego doświadczam i znajdę  na ten temat odpowiednie materiały?.

Obwinianie głównie samej siebie.

 

Gdy uczono Cię, że przemoc jest związana z miłością, to z większym prawdopodobieństwem jesteś królową poczucia winy.  Taka korona stoi dumnie również u mnie na półce.

 

Jak ta królowa działa? Oto przykłady:

 

Obwiniamy się, gdy czegoś nie dopilnujemy, mamy wrażenie, że powinnyśmy przewidywać przyszłość i zapobiegać tragediom a już na pewno powinnyśmy się zmienić, żeby innym z nami żyło się lepiej.

 

Jeśli nikogo nie krzywdzisz intencjonalnie,  nie kradniesz, nie zabijasz, nie kłamiesz w żywe oczy, nie stosujesz przemocy, żeby kontrolować innych, to najprawdopodobniej jesteś człowiekiem, który od czasu do czasu popełnia błędy i nie musi brać odpowiedzialności za to, że ktoś Ci zrobił aferę, bo o czymś zapomniałaś.

 

Jeśli masz wątpliwości, co do reakcji drugiej osoby zadaj sobie pomocnicze pytania:

 

Jak jeszcze można zareagować w takiej sytuacji?

 

Co zrobiłaby najbardziej życzliwa osoba na świecie?

 

Czy ta druga osoba zwykle tak reaguje, czy ma  jedynie gorszy dzień?

Zamykanie się bez wsparcia.

 

I nie mówię tu o wsparciu przyjaciół, ale o wsparciu osób, które:

 

Nie są z Tobą związane emocjonalnie i są otwarte, by popatrzeć na dwie osoby w relacji,

 

Nie mają punktu widzenia na temat tego jaka powinnaś być, bo nie mają w tym żadnego interesu,

 

Doświadczyły przemocy i już potrafią ją rozpoznać i mogą Cię tego nauczyć,

 

Potrafią spojrzeć szerzej na sytuację i są zaangażowane, by Ci pomóc odzyskać jasność i odnaleźć swoje odpowiedzi,

 

Wiedzą jak sobie radzić z tego typu przemocą.

 

Czy dasz sobie szansę i poszukasz wsparcia, nawet jeśli po drodze pewne metody nie zadziałają?

 

Ja przeszłam wiele dróg, niektóre mi pomogły, inne wzmocniły brak zaufania do siebie, ale ostatecznie wiem, co jest czym i staram się każdego dnia, patrzeć i dostrzegać wszystko: szczególnie to, czego nie chcę widzieć.

A co u Ciebie się nie sprawdziło, gdy doświadczałaś przemocy emocjonalnej?

Dlaczego miłość nie wystarczy?

W związku nie chodzi o miłość. 

Na samą myśl coś we mnie zaczyna się burzyć.

Odpala się MÓJ GŁOS WEWNĘTRZNY: Jak to nie o miłość, a o co? Nie po to, tyle lat oglądam filmy o miłości, żeby teraz jej zaprzeczyć. Przecież miłość jest fundamentem związku?

Jakaś część mnie chciałaby się z tym zgodzić, ale życie pozwoliło mi  dostrzec inną wersję prawdy.

Jeśli jeszcze nie masz ochoty wydrapać mi oczu lub spalić na stosie, to będę pisała dalej.

Czy słyszałaś kiedyś kobietę, która ze łzami w oczach mówi ?Byłam tak podekscytowana jego potencjałem i zaślepiona miłością, że nie dostrzegałam nic innego??

Ja słyszałam to nie raz i miałam wątpliwy przywilej być właśnie tą kobietą.

Warto zacząć od definicji miłości.

Kurczę okazuje się, że i tu pojawia się problem, bo każdy ma swoją definicję miłości. Wystarczy posłuchać siebie wzajemnie, a właściwie wsłuchać się w pretensje par. Oto kilka przykładów:

Gdybyś mnie kochał, to …

 

  • zmieniłbyś się dla mnie

 

  • to byś posprzątał sam z siebie, a nie wciąż muszę Cię o to prosić

 

  • to byś na mnie nie krzyczał

 

  • zadbałbyś o nasz związek i liczył się z moim zdaniem

 

  • przytulałbyś mnie częściej.

 

Sama widzisz, że miłość nie gwarantuje nam niczego, bo każdy z nas postrzega ją inaczej. Niektórzy krytykują Cię i poniżają i mówią, że to z miłości i dla twojego dobra.

 

Ja miłością nazywam miks uczuć i oczekiwań. Pragniesz tej osoby w swoim życiu, chcesz dać jej wszystko, co najlepsze ( z twojej perspektywy), martwisz się o nią, wierzysz, że wszystko uniesiecie, bo się kochacie. 

 

Chyba najtrafniej określiła to Temperance Brennan w filmie Kości ?Kochasz kogoś, otwierasz się na cierpienie. To smutna prawda. Może złamią ci serce, może złamiesz ich serce i nigdy nie będziesz w stanie spojrzeć na siebie w ten sam sposób. To jest ryzyko. ciężar.Podobnie jak skrzydła mają ciężar, czujemy ten ciężar na plecach, ale są ciężarem, który ma potencjał unoszenia?.

No właśnie potencjał. Okazuje się jednak, że miłość jest jedynie czarującym dodatkiem, który sam nie ma mocy, by zbudować związek  odżywiający całe nasze istnienie.

To skoro miłość nie wystarczy, to na co zwracać uwagę?

 

Oto kilka moich propozycji:

Zamiast patrzeć przez pryzmat miłości (miks oczekiwań i uczuć) spójrzmy na umiejętności, które trzeba do niej dodać, jeśli ma nam wyjść pyszny przepis na związek (to tylko kilka z nich).

Umiejętność patrzenia na to z kim jesteśmy

Wszyscy mamy tendencję do patrzenia na drugiego człowieka przez pryzmat samych siebie. Jeśli Ty jesteś wrażliwa, uczciwa i ważna jest dla Ciebie bliskość, zakładasz, że partner myśli podobnie. To powoduje, że nie widzimy istotnych różnic lub je bagatelizujemy. W efekcie oddalamy się od siebie i wierzymy, że miłość nam pomoże i że znajdzie sposób. 

 

Zachęcam Cię dziś do zadania swojemu partnerowi tych 3 pytań. Pozwolą Ci  one poznać niektóre różnice między wami i paradoksalnie dzięki temu zrobicie pierwszy krok, by wzajemnie się zrozumieć (eliminujecie ból ukrytych oczekiwać).

 

Kiedy czujesz się kochany?

Na co zawsze znajdziesz czas w przeciągu dnia?

Jakie słowa chciałbyś ode mnie usłyszeć, gdy masz jakiś problem?

Umiejętność rozmawiania o trudnościach

 

Wszyscy umiemy rozmawiać, ale niekoniecznie nie raniąc. Same mówienie o uczuciach nie wystarczy. Trzeba wiedzieć jak mówić o tym, co dla nas trudne w sposób, który zbliża. Tego właśnie uczę w Programie Związek od nowa.

Umiejętność brania odpowiedzialności za swoje 100 %

 

Brzmi groźnie wiem. A chodzi tak naprawdę o uznanie, że jeśli masz trudności w kontrolowaniu swoich emocji lub podcinasz sobie skrzydła i partnerowi krytyką, to dajesz z siebie wszystko, by to zmienić. Inwestujesz w swój rozwój, by relacja mogła rozkwitać. Nie bawisz się w grę w obwinianie i wyliczanki, ale robisz swoja robotę. 

 

I oczywiście do tanga trzeba dwojga, czyli tyczy się to dwóch stron, żebyście mogli unosić się nad ziemią (niestety nie każdy chce się zaangażować, ale to nie oznacza, że musimy w tym trwać)

Praktyka współtworzenia

Gdy wspólnie ustalacie i omawiacie priorytety, możecie wtedy z lekkością raz w miesiącu stwarzać plan ich realizacji. Patrząc wspólnie na dwie perspektywy dotyczące tego jak chcecie spędzać wolny czas, jak pomagać sobie w domu (dom to nie związek), jak rozwijać swoją relację…pomoże wam widzieć siebie jako drużynę, jako partnerów, którzy są za sobą a nie w przeciwko sobie

 

Praktyka tych umiejętności  jest wielkim wsparciem dla miłości.

Bez tego i miłość umiera. Ona nie jest samotnym jeźdźcem.

Odżywiają ją ludzie, którzy są gotowi o nią dbać ucząc się nowego i praktykując szacunek, zrozumienie, współtworzenie?

Nie dajmy jej umierać w samotności.

 

Jak rozmawiać, by nie ranić?

 

Szczera rozmowa potrafi zdziałać cuda- bzdura wszech czasów. Większość z nas potrafi mówić szczerze i otwarcie, co myśli i co czuje w danej chwili. To właśnie te szczere rozmowy, często pełne pretensji, szukania winnych, tłumaczenia się i wiecznych oskarżeń niszczą nasze relacje.

 

Znaczenia nie ma czy ze sobą rozmawiamy, ale czy potrafimy rozmawiać nie raniąc.

Co  w takim razie sprawia, że rozmowy na dłuższą metę stają się koszmarem?

 

Przekonywanie partnera do swojej ? jedynej? racji.

 

Być może znasz taką osobę, która stale podkreśla swój punkt widzenia, nawet jeśli nie ma racji. Stara się często zakrzyczeć Cię swoimi argumentami, albo powiedzieć wszystkim innym, jak powinnaś żyć swoim życiem. Zastanawiasz się nad zmianą pracy, a ona od razu mówi Ci jaki błąd popełniasz, ignorując kompletnie twoje potrzeby i nie zadając Ci ani jednego pytania. Dalej wyjaśnia ci, w najdrobniejszy i irytująco szczegółowy sposób, że naprawdę lepiej by było, gdybyś już dała sobie spokój ze swoimi głupimi pomysłami. Sądzisz, że jesteś w stanie stworzyć szczęśliwą relację z taką osobą, która nie bierze Ciebie pod uwagę? Będzie ciężko nawet, gdy jesteś mistrzynią komunikacji.

 

Bycie wiecznie niezadowolonym.

 

Ten sposób patrzenia na świat chyba nie wymaga wiele wyjaśnień. Jeśli wiele lat spędzasz z osobą, która postrzega wszystko z perspektywy dramatu, obwinia wszystkich dookoła, a za własne życie i reakcje nie bierze odpowiedzialności, to masz prawo mieć dosyć. Z kimś, kto cały czas narzeka i widzi wszystko w ciemnych barwach, trudno wytrzymać w rozmowie dłużej niż godzinę, a co dopiero  utrzymywać się na powierzchni przez długie wspólne lata. W końcu i Ty skoncentrowana na szukaniu rozwiązań problemów, będziesz potrzebowała odpocząć lub odejść. Żeby taka relacja się udała, potrzebne są dwie narzekające osoby i wtedy ich komunikacja kwitnie bez najmniejszych problemów.

 

Rzucanie wymówkami w twarz.

 

Kiedy wszystko staje się trudne, niektórzy po prostu rzucą cię (lub kogoś innego) pod autobus, aby się ratować. Z wielką zwinnością przekazują winę wszystkim innym i nie biorą odpowiedzialności za swoje działania. Dlatego wspaniale jest mieć umiejętność przyznawania się do swoich błędów, bo gdy obie strony biorą odpowiedzialność za swoje 100% dopiero mogą budować spełnione relacje. Jedna osoba nie utrzyma takiej relacji, gdy druga wciąż szuka winy po jej stronie.

 

Krytykowanie wszystkiego, co robisz.

Jeśli żyjesz w relacji, w której niezależnie jak się starasz i tak wszystko, co robisz jest niewłaściwe, to żadna ilość komunikacji wam nie pomoże. Nie ona jest problemem, tylko wewnętrzna potrzeba poniżania drugiej osoby w związku. Umyjesz okna, zostawisz jedną smugę to możesz być pewna, że tylko o niej usłyszysz. Pamiętasz o 100 rzeczach a o jednej zapomnisz, już przed twarzą masz transparent z błędem, który popełniłaś.

 

Jeśli masz do czynienia z takimi typami rozmówców,  to hektolitry twojej empatii i zrozumienia nie pomogą, dopóki druga osoba nie zacznie pracować nad swoimi postawami, które zatruwają wasz związek.

 

Jeśli  jednak oddaliliście się od siebie,nie ze względu na złą wolę, ale przez nadmiar obowiązków i prozę życia, to warto zawalczyć i zbudować od nowa intymność, która wzniesie was bardzo wysoko.

 

A teraz poznasz praktyczne sposoby, jak rozmawiać, by nie ranić.

 

Ranimy zwykle, gdy rozmowa wzbudza w nas emocje i  łatwo jest wtedy dać się ponieść starej wyuczonej reakcji.

Oto, co możecie zrobić, by nie doszło do sprzeczki.

 

Gdy jedno z was zauważy w sobie opór w związku z jakąkolwiek niewygodną emocją, która pojawiła się w reakcji na daną sytuację, mówi do partnera: Mam jakąś dziwną reakcję na to, co usłyszałam (lub na to, co się stało). Proszę daj mi chwilę, żebym sama to zrozumiała. Wrócę do Ciebie za chwilę.

Gdy już jesteś sama na sam możesz wziąć kartkę papieru i dokończyć te zdania:

 

Gdy to usłyszałam/to się stało?.(poczułam złość)

 

Martwię się?..(że oddalamy się od siebie a ja przez to, że wciąż sprzątam i latam za dziećmi,  staję się dla Ciebie mało atrakcyjna)

 

Gdy to się dzieje, to?.(Gdy mówisz mi, że Ciebie nie będzie, a ja od dłuższego czasu biorę tyle zadań na siebie, to rodzi się we mnie mała wściekła dziewczynka)

 

I wtedy myślę sobie, że?.(Już Ci na mnie nie zależy i że nigdy już nie wyjdę z tej sterty domowych obowiązków)

 

W takiej chwili potrzebowałabym?( żebyś mnie wysłuchał i bez komentowania przytulił i żebyśmy umówili się na randkę ,a także żebyśmy później zastanowili się, kto może nam pomóc w tych obowiązkach )

 

Potem wracasz do partnera i możesz mu to przeczytać( Poproś, by zareagował dopiero, jak dobrniesz do końca). Przez to unikasz niekontrolowanych reakcji i poczucia, że brakuje Ci słów .

To wymaga praktyki, ale jeśli przez miesiąc zrobicie sobie taki trening, to stanie się to tak naturalne jak mycie zębów.

Jesteśmy tylko ludźmi i nie raz zdarzy się, że dojdzie do nieprzyjemnej wymiany poglądów. Co wtedy?

Gdy jednak doszło do sprzeczki.

 

Jedną z możliwości jest ustalenie rytuału, który przypomni wam ,jak ważni dla siebie jesteście, nawet gdy doszło do kłótni. A to moja propozycja: mini liściki miłosne. Wykorzystaj ten,jeśli Ci się spodobał.

 

Zdaję sobie sprawę, że wczoraj przesadziłam i chciałem ci tylko powiedzieć, jak bardzo mi przykro. Przepraszam Cię za moje słowa.Nie chcę czekać ani chwili dłużej, aby przypomnieć ci, jak wiele dla mnie znaczysz. Wiem, że nie zawsze mówię o tym we właściwym czasie,ponieważ mam paskudny zwyczaj nainderpretowania,czego Ci właśnie potrzeba, ale mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, jak bardzo zależy mi na tobie.Wiem, że są dni, kiedy nawalam i puszczają mi emocje,ale jesteś jedyną osobą, przy której serce bije mi mocniej. Popracuję nad tym, żeby nie reagować w sposób, który może Cię zranić.

 

P.S. Do tanga trzeba dwojga, także sytuacja działa w dwie strony. Gdy on nawali fajnie, gdy napisze do Ciebie podobny liścik po sprzeczce. Ma on wam przypominać, że jesteście jedną drużyną i waszym celem jest mieć wspaniały związek.

Lepiej zapobiegać, niż leczyć.

 

Oto jedno z niezwykłych ćwiczeń bliskości, które polecam wykonywać z partnerem raz na 3 miesiące. Siadacie naprzeciwko siebie i każde z was kończy zdanie ? Coś, co lubię w Tobie,to? Gdy już jedna osoba czuje, że powiedziała wszystko, zamieniacie się miejscami.

 

Partner 1: ?Coś, co lubię w tobie, to twoja gotowość do wyrwania mnie z objęć dzieci, gdy widzisz, że już jestem bliska wybuchu?.

 

Partner 2: ?Dziękuję, że mi to powiedzialaś?.

 

Partner 1: ?Coś, co lubię w tobie, to sposób, w jaki na mnie patrzysz i jak mnie dotykasz, gdy jestem czymś zajęta. Uwielbiam czuć jak mnie pragniesz.?

 

Partner 2: ?Dziękuję, że mi to powiedziałaś?.

Żadna zmiana nie jest łatwa na początku. Gdy uczysz się nowego sposobu rozmawiania z partnerem, na początku będzie dziwnie, koślawo, chaotycznie. Jednak wasza systematyczność i zaangażowanie pod koniec dadzą wam niewyobrażalnie piękne owoce.

 

Nie zakładaj z góry, że on się na takie rozmowy nie zgodzi. Mężczyznę przekonują efekty i nowe wyzwania. Owszem jeśli w ostatnim czasie wasze rozmowy kończyły się rozczarowaniem, to może mieć wobec nich opór. By zachęcić go możesz powiedzieć tak ?Kochanie wiem, że ostatnie nasze rozmowy pozostawiły wiele niesmaku. Wpadł mi ostatnio w oko artykuł, w którym pisano o tym, jak mówić do siebie, by nie ranić. Tak bardzo bym chciała tego z tobą spróbować. Co Ty na to??

 

W codziennych relacjach wiele rzeczy może zostać zamiecionych pod dywan. Więc jeśli chcesz dać szansę swojemu związkowi lub nauczyć się prowadzić rozmowy, które nie ranią, to zerknij na ulubione narzędzie par, które ze mną pracują ?Intymność w akcji?

Zalecam zadawanie następujących pytań raz na kilka miesięcy, a innych raz w tygodniu.

To niewiarygodne, ile nawet trzydziestominutowa, wolna od zakłóceń, bezpieczna rozmowa, przeprowadzana w komforcie twojego łóżka, może zrobić dla całego waszego związku.

 

Nie wierz mi na słowo. Daj wam JEDNĄ szansę i zobacz, co z tego wyniknie.

 

Dlaczego trwamy w relacjach pomimo bólu?

 

 

Dlaczego trwamy w relacjach nawet, gdy ból przewyższa przyjemność? Dlaczego dajemy miliony szans partnerowi, nawet gdy efekty są wciąż te same? Dlaczego walczymy do końca, do ostatniej łzy?

Odpowiedź wydawałaby się oczywista. I w książkach i niektórych gabinetach psychologicznych usłyszysz, że pewnie miałaś problemy z tatusiem, zostałaś porzucona, skrzywdzona i teraz kochasz za bardzo. Ogólnie na bank masz jakiś problem, którego nie dostrzegasz. Hmm czy faktycznie tu jest pies pogrzebany?

Sama jako psycholog przez pierwsze lata bardzo wierzyłam w ten kierunek tłumaczenia rzeczywistości. Jednak widząc, co się dzieje z osobami, które wciąż trwają w korytarzach przeszłości przyklejając sobie etykiety, zmieniłam swoje podejście do tematu. Jeśli poszukiwanie odpowiedzi w przeszłości sprawia, że wraz ze świadomością  twoje życie zaczyna rozkwitać to super. Moje doświadczenie pokazało, że osądzanie jedynie doprowadza Cię do utrwalenia starych zachowań i prowadzi do wycofania, depresji lub trwaniu w kołowrotku naprawiania samej siebie.

Jeśli i Ty masz podobne doświadczenia, to chcę Ci pokazać inną perspektywę.

Poznaj powody, które dadzą Ci możliwość przerwania spirali trzymania się kurczowo mało satysfakcjonujących relacji.

Czegokolwiek trzymamy się kurczowo, ma to związek z naszą wewnętrzną potrzebą unikania bólu związanego z porzucaniem naszych wartości i obrazu samej siebie.

Inaczej: Potrafimy znieść ból, dopóki wpisuje się on w nasz system wartości i obraz samej siebie. A teraz życiowe przykłady, bo nie cierpię teoretycznych wywodów bez pokrycia.

Twój system wartości, to twoje wewnętrzne przykazania jak żyć, byś czuła, że jesteś wartościowa.  I to ten zbiór przykazań wpływa na twoje decyzje. Przedsawię Ci teraz trzy przykłady:

Wartość:Ważne jest dla mnie, by pomagać innym i ich nie ranić. Prędzej zranię siebie niż innych.

Możliwy efekt: Trwam w bolesnym relacjach, bo nie potrafię znieść dyskomfortu odmawiania innym i patrzenia na ich złość lub łzy.

Czego unikasz: Unikasz bólu ranienia innych, bo na to nie dajesz sobie przyzwolenia. Gdy ranisz to oznacza, że jesteś niewłaściwa.

Obraz samej siebie: Jestem katoliczką i rozwód nie wchodzi w grę. Kim jestem, gdy się na niego zgodzę? Obiecałam, że dopóki śmierć nas nie rozłączy

Możliwy efekt: Staniesz na rzęsach, by utrzymywać mało satysfakcjonujący związek. Będziesz się modliła o wybaczenie dla partnera, gdy Cię zdradzi, ale będziesz trwała u jego boku.

Czego unikasz: Unikasz utraty tożsamości religijnej. Ból związany z grzechem jest gorszy od cierpienia w związku.

Wartość: Związki są dla mnie najważniejsze. Obraz siebie: Bez partnera jestem nikim. Samotność nie wchodzi w grę.

Możliwy efekt: Nawet, gdy rozstaniesz się z partnerem, to szybko wskoczysz w nową relację, nie dając sobie czasu, by określić, czego tak naprawdę pragniesz?

Czego unikasz: Unikasz bólu krytyki, że jesteś samotna. Czujesz się wartościowa tylko mając partnera. Nie ważne jaki, byle był.

To tylko trzy przykłady, a można je mnożyć zgodnie z tym, jakie są nasze najważniejsze 3 wartości.

W takim razie, co zrobić, by przerwać to błędne koło? Moje doświadczenia pokazują, że rozwinięcie tych 4 umiejętności pozwala Ci żyć w radości, bez dodawania sobie niepotrzebnych problemów i zmartwień.

Odkryj jakie wartości i jaki obraz siebie kieruje twoimi decyzjami w życiu.

Uwolnij się od osądzania samej siebie. Mów do siebie językiem mocy a nie bólu.

Na pierwszym miejscu ustaw honorowanie samej siebie i poznanie własnych pragnień. Zmień kolejność wartości na swojej liście tak, by Cię wzmacniały.

Kiedy już znasz swoje wartości i zmienisz ich kolejność, by zbliżały Cię do życia jakiego pragniesz, naucz się korzystać ze swojej intuicji przy podejmowaniu życiowych decyzji.

 

To wszystko są umiejętności do wyćwiczenia, dlatego jeśli chcesz się tego nauczyć, bez maglowania książek i tracenia czasu na błędy, to zapraszam Cię do programu ” Nie chcę mieć racji. Chcę być szczęśliwa”. W połowie kwietnia ruszamy pełną parą.